poniedziałek, 12 marca 2012

Telefony do przyjaciela

Napisała Anna Łacina. To Jej najnowsza książka. Życzę, aby napisała jeszcze wiele, ale po przeczytaniu tej pozycji miałam takie odczucie, że autorka powiedziała już WSZYSTKO. Wszystko w jednej książce. Wszystko, bo nic więcej, nic lepiej, nic bardziej doskonale już nie można. Naprawdę zdołowała mnie tą książką. Bo - po prostu zazdroszczę, oczywiście po przyjacielsku. I zachwycam się.
Nie dosyć, że książka napisana doskonale po polsku, perfekcyjnie i przepięknie. To jeszcze tematyka - trudna, ciężka, męcząca. Tak by się wydawało, ale nie w wykonaniu tej Autorki. Ciężka dola dziewczyny opisana jest tak, że każdy już teraz zrozumie, iż nawet inwalida może cieszyć się życiem i wyszukiwać w nim strony dobre i miłe. Łącznie z miłością. Dwie dziewczyny, kilku chłopaków. Właściwie - dwie kobiety i kilku mężczyzn, bo bohaterowie tej powieści to już nie nastolatki, to po prostu młodzi ludzie. Dwie kobiety, które są siostrami. Czy dlatego rywalizacja o mężczyznę nie powinna istnieć? A może mogłaby, gdyby... wszystkie strony o niej wiedziały? Nie tylko o dylematach siostrzanej rywalizacji, czy raczej: siostrzanej lojalności, jest to książka. Najbardziej poruszył mnie sposób pokazania odmienności, która jest... prawie normalna. Zależy kto i w jaki sposób na to spojrzy. I znowu - chociaż książka jest właściwie dla młodzieży (chyba taki był zamysł wydawcy?) - ja, osoba już "ponadmłodzieżowa", czytałam "Telefony..." z zapartym tchem. Jednym tchem. Kosztem zarwania sporego kawałka nocy. Znowu, bo przedtem czytałam "Czynnik miłości" i "Kradzione róże", napisane tą samą ręką (no, dobrze, klawiaturą). I też czytałam z wielkim zaciekawieniem, choć to książki (rzekomo) dla młodzieży. Anna Łacina pisze tak, że zamazuje podział wiekowy, a Jej książki to raczej literatura familijna, niż młodzieżowa. A dla mnie - to prostu popularna literatura PIĘKNA. I jeszcze jedno - smaczki, jakich w książkach tej Autorki sporo. Są i tu. Zacznę od pomeranianów i Smoczego Pola, nie mogę o tym nie wspomnieć, choć oczywiście większość czytelników nie będzie wiedzieć, o co chodzi. A chodzi o to, że takie Smocze Pole istnieje naprawdę, mieszka tam nasza przyjaciółka i naprawdę prowadzi tam hodowlę przepięknych miniaturowych szpiców, pomeranianów właśnie. Szachy, kolorowe liczby, Daniel Tammet i rozumienie jego "Pamiętników nadzwyczajnego umysłu...". I Podziomek ("tłumaczenie" Konopnickiej) - to wszystko perełki. Ale najbardziej zachwyciło mnie odwołanie do Kanonu D-dur Pachelbela. Ja muzykę klasyczną po prostu uwielbiam. Zadziwiło mnie jednak, że jeszcze ktoś wie, kto zacz ów Pachelbel i słyszał o jego Kanonie. Polecam wszystkim gorąco tę książkę. Młodym, jeszcze młodszym i trochę starszym. Nikt się nie będzie nudził przy tej lekturze, zapewniam.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Podoba mi się ta recenzja. Po pierwsze jest zabójczo szczera. Szczerość jest przyjacielsko zazdrosna ;) A zazdrość autorki recenzji zachęca do sięgnięcia do "Telefonów", bo cóż tam musi być, że budzi takieee emocje ;)
Pozdrawiam
Mamkajulci