wtorek, 10 stycznia 2012

Spotkania autorskie.

Odwieczna dyskusja - co dają spotkania autorskie? Czy w ogóle coś dają? Warto jeździć po Polsce, czy to tylko męka i udręka?
Pewnie zdań jest tyle, ilu dyskutujących. Ja słyszałam i czytałam to, co mówią/piszą moje koleżanki/koledzy po piórze. Jedni twierdzą, że takie spotkania to coś bezsensownego, bowiem autorowi głównie powinno chodzić o promocję, a cóż to za promocja, jeśli na takim spotkaniu sprzeda się 5 lub 10 książek? A jeśli tylko dwie?
Inni twierdzą, że nie jeżdżą/nie chodzą - bo są nieśmiali, wstydliwi i mało komunikatywni.
Jeszcze inni piszą, że nie mają czasu/szkoda im czasu. Że to męczące i nic nie daje.
A ja?
A ja zgadzam się ze wszystkim, o czym mowa wyżej, ale na spotkania autorskie ... jeżdżę. Dlaczego?
Bo to kocham po prostu. Kocham tych wszystkich ludzi, którzy przyszli spotkać się ze mną, choćby przyszli tylko po to, żeby policzyć moje zmarszczki. A co tam, mam i wcale się ich nie wstydzę.
Gdy słyszę - po dyskusji - że ci ludzie, którzy siedzą vis a vis mnie, zadają pytania, z których wynika, że naprawdę czytali moje książki, serce rośnie mi bardziej, niż w momencie spoglądania na rozliczenie sprzedaży tych książek. Ci ludzie przyszli, żeby porozmawiać - ze mną - lub choćby po to, żeby wysłuchać tego, co mam do powiedzenia. Więc raduję się tym, choć czasami są pytania, których nie cierpię. Z serii plotkarskich, osobistych, rodzinnych.
- Czy pani ma dzieci? - słyszę i krew mnie zalewa. Bo co to kogo obchodzi? Czy fakt posiadania dzieci wpłynie na opinię czytelnika o mojej książce?
- A co mąż na pani sukcesy? - słyszę i śmiać mi się chce. Bo co to ma do rzeczy?
I takie tam.
No więc - Uwaga! Nie mówię o swojej rodzinie. Nie mówię o swoich dzieciach. Nie mówię o swoim mężu/bracie/siostrze/kuzynie/szwagierce itd. Mówię natomiast o swoich zwierzętach, ponieważ występują one w moich książkach. Mąż, dzieci, rodzina - nie.


Czasami organizowane są spotkania grupowe - takie lubię najbardziej. Tu, na tym zdjęciu, widzicie 5 autorek, biorących udział w spotkaniu w warszawskiej bibliotece na Targówku. Inwazja pięciu autorek na jedną bibliotekę. Każda z nas wygłosiła mini referat, potem była świetna dyskusja, a - na końcu - konkurs. Konkurs polegał na tym, że jego uczestnicy (zgłosiło się 6 osób) wymieniali po kolei autorki, nazwiska piszących kobiet. Polskich i zagranicznych. Żyjących i nieżyjących. Kto się "zgubił", odpadał. Atmosfera robiła się gorąca, nazwisk zaczynało już brakować, aż wreszcie jedna z uczestniczek konkursu, po chwilowych "zatkaniu się", odetkała się nagle i triumfalnie wygłosiła kolejne nazwisko piszącej kobiety: MIŁOSZ - usłyszeliśmy i w ten oto sposób dowiedzieliśmy się, że nie tylko Kopernik była kobietą.
Pani odpadła, choć ja upierałam się, że właśnie powinna wygrać. Cóż, mimo, iż byłam przewodniczącą tej grupy, zostałam przegłosowana.
Tu link do opowieści o tym spotkaniu:
http://tejowy-smietniczek.blogspot.com/2011/12/czytanie-pod-choinka-i-inwazja-5.html?spref=fb

A przed chwilą sobie podliczyłam i wyszło mi, że w ubiegłym roku brałam udział w 13 spotkaniach autorskich. Nieźle, zważywszy na to, że zadebiutowałam dopiero w lutym 2011 r.
To było moje pierwsze spotkanie - też w bibliotece na Targówku:

Póżniej był Gdańsk, wspólne spotkanie z Magdaleną Witkiewicz, pisarką z tego miasta. Opowiadałyśmy historię pewnej znajomości - czyli o tym, jak i gdzie się poznałyśmy.

O - tak było (ta trzecia to wspaniała pisarka gdańska, Hanna Cygler, na tym spotkaniu gościnnie):


O innych spotkaniach - niebawem...

Później

7 komentarzy:

Sosnowy blog pisze...

Przepraszam, ale jeszcze się uczę - poprzestawiały mi się zdjęcia. To, które jest tu jako ostatnie, jest zdjęciem z mojego pierwszego spotkania na Targówku. Powinno być wyżej i nie mam pojęcia, dlaczego uparło się wleźć na koniec...

Dorota pisze...

Dla mnie - jako czytelnika spotkania autorskie są ważnym momentem, jakoś inaczej czyta się książki autora, którego się zna osobiście, z którym się rozmawiało! A i książka z autografem jest bardziej cenna, nie chodzi mi o wartość materialną rzecz jasna. Bardzo się cieszę, że miałam możliwość uczestniczyć w "Inwazji", to było wspaniałe przeżycie! Pozdrawiam i liczę na to, że będę miała jeszcze okazję się z Panią spotkać i zdobyć autografy na Pani książkach.
A co do zdjęć na blogu, to trzeba wstawiać je w odwrotnej kolejności - to które ma być pierwsze należy załadować jako ostatnie, ale zawsze można je poprzestawiać - trzeba zrobić "wytnij" i wkleić w tym miejscu w którym ma być.
Aha, dziękuję za reklamę mojego bloga :-).

Anonimowy pisze...

Witam. Przeczytałam wszystkie Pani książki i każda mnie urzekła:) Na "Sosnowym Dziedzictwie" mam Pani autograf i dedykację z ubiegłorocznych Targów Książki w Warszawie. Mam nadzieję, że w tym roku również będę miała przyjemność się z Panią spotkać. Pozdrawiam serdecznie. Kasia

Sosnowy blog pisze...

Oczywiście - będę na Targach i w tym roku. Targi są od 10 do 13-go maja, nie wiem jeszcze, w którym dniu będę podpisywać książki - ale podam szczegóły, gdy tylko będą znane.
Dodam, że do tego czasu wyjdzie moja czwarta książka - "Przypadki pani Eustaszyny". Mam nadzieję, że też się spodoba (ja ją bardzo lubię!).

Anonimowy pisze...

Tak się cieszę i już czekam z niecierpliwością na najnowszą Pani powieść:) A Pani niech pisze i pisze i raduje nasze serduszka:) pozdrawiam:) Kasia

Sosnowy blog pisze...

Piszę - i to aż 3 książki naraz - nie mogę się zdecydować, co najpierw.
Czwarta książka - w marcu, piąta - jesienią, więc mam trochę czasu na szóstą i następne.
Buziaki!

Anonimowy pisze...

Czytelnicy czekją!!