czwartek, 21 lutego 2013

Historia Lukasa

"Zakręty losu - tom III - Historia Lukasa" Agnieszki Lingas-Łoniewskiej można czytać jako samodzielną książkę, nawet nie znając dwóch poprzednich części. Ja je znałam, z tym większą przyjemnością zasiadłam do lektury tomu trzeciego. Na pozór zwykła historia - ot, jeden facet zwierza się drugiemu facetowi. W książkach - a może i w życiu - chyba częściej zwierzają się sobie dwie przyjaciółki. Tu - faceci? Na dodatek okazuje się, że to bracia. Ten starszy jest, nie, nie jest, był, gangsterem. Ma więc co opowiadać. Jest fizycznie atrakcyjny, błyskotliwy, cholernie inteligentny i - mimo iż to gangster - ma serce. Model na okładce jest - według mnie - idealnie dobrany do postaci bohatera. Jednak bez względu na to, jak wygląda Lukas - i tak przyciągałby do siebie dziewczyny i przyjaciół. Jest bowiem nie tylko gangsterem, jest szefem zorganizowanej grupy przestępczej. Czyli bohaterem negatywnym? Z pozoru tak, a jednak ma w sobie coś, co powoduje, iż lubimy go, nawet nie chcąc. Ma bowiem ludzkie odczucia, boli go odrzucenie przez ojca, dba o matkę i o młodszego brata i - co najważniejsza - potrafi kochać. Kocha całym sobą, choć ta miłość go wyniszcza. A jego ukochaną ..., no nie, nie opowiem treści książki. Trzeba ją po prostu przeczytać - a kto po nią sięgnie, nie pożałuje. Napisana doskonałym stylem, lubię takie krótkie, urywane zdania, przekazujące tyle emocji. Lukas jest tak zarysowany, że czytając jego spowiedź masz wrażenie, że siedzi obok ciebie i tobie to wszystko opowiada. A gdy chcesz zadać jakieś pytanie, odpowiedź już jest w następnych zdaniach książki. Znam poprzednie książki tej autorki - i, choć lubię je wszystkie, jednak Historia Lukasa, według mnie, jest najlepsza. Najbardziej dojrzała, najlepiej napisana, najciekawsza. Gorąco polecam lekturę.

środa, 20 lutego 2013

Zabić, zniknąć, zapomnieć.

"Nie interesuje mnie kreowanie rzeczywistości zgodnie ze schematem, w którym dobro zawsze zwycięży a wszystkie niecne uczynki zostaną potępione." - to wypowiedź autora, z jednego z wywiadów po ukazaniu się książki. Tak, "Zabić, zniknąć, zapomnieć" to książka - o fascynującym tytule i nie mniej fascynującej treści. Pewien młody człowiek, ukształtowany przez dom dziecka, a więc chyba nie znający dokładnie różnicy między dobrem a złem, zastaje zaskoczony propozycją, której tak naprawdę odrzucić nie może. Bowiem ktoś już zaplanował jego przyszłość, a jego własne zdanie - nawet gdyby było inne - nie będzie w ogóle brane pod uwagę. Otóż nasz bohater musi - tak, właśnie musi - zostać płatnym zabójcą. I autor kreuje rzeczywistość - jednak zgodnie ze swoim motto - nie zupełnie zgodnie ze schematem. Zgodnie ze schematem spodziewać możnaby się zimnego drania, robota zaprogramowanego na zabijanie, kogoś bez uczuć, bez ludzkich emocji, bez własnych marzeń i pragnień.A jaki jest bohater tej powieści? Więcej nie powiem, żeby nie zdradzać fabuły - już wiecie, że ta książka nie jest zwykłym kryminałem, w którym wszystko jest poszufladkowane. Czy i tu zwycięży dobro, a zło zostanie ukarane? Czy i tu nasz bohater otrząśnie się ze swej niecnej przeszłości i powoli zacznie sobie na nowo układać życie? Czy znajdzie kogoś - kobietę - kto mu w tym pomoże? Oto okładka - intrygująca, jak i tytuł książki. A cóż to za ptak siedzi sobie za książką? Łabędź? Pelikan? Perkoz? I dlaczego umieściłam tam tę figurkę? Na to pytanie odpowie każdy, kto przeczyta książkę - zachęcam więc do lektury. Zachęcam także dlatego, że najnowsza powieść Jacka Skowrońskiego, jest świetnie napisana. Znam poprzednie książki tego autora - "Muchę" i "Był sobie złodziej". Każda trochę inna, choć tematyka podobna, "kryminalna". Ale każdą z tych książek mogę polecić z czystym sumieniem, bo każda jest bardzo dobra. Ta najnowsza - chyba najlepsza. A może twierdzę tak dlatego, że jestem świeżo po lekturze, a tamte już trochę zatarły mi się w pamięci? Wiem tylko, że każdą czytałam z zapartym tchem. Warto sięgnąć po tę książkę, trzeba tylko zarezerwować sobie odpowiednią ilość czasu, bo jak już zacznie się czytać, trudno się od niej oderwać. A zakończenie - cóż, przeczytajcie Państwo sami. Gorąco polecam.

wtorek, 5 lutego 2013

W cudzym domu

Uwielbiam książki Hanny Cygler. Czytałam wszystkie i mam wszystkie. Moją ulubioną jest "Czas zamknięty" oraz - druga część - "Pokonani". Książka najnowsza okazała się jakby wstępem do tych, które przed chwilą wymieniłam - mówi bowiem o losach przodka Hallmannów. Joachim Hallmann, czy może von Eistetten (jak - to się okaże), jest jednym z głównych bohaterów powieści. I choć męskich postaci jest tam jeszcze kilka (na uwagę zasługuje też Dmitrij Szuszkin), dla mnie główną bohaterką jest Luiza Sokołowska (na początku - Luise de Sokolowski - dlaczego, to się też okaże). O czym piszę? O najnowszej książce Hanny Cygler - "W cudzym domu":
Wszystko dzieje się pod koniec XIX wieku. Paryż, Warszawa, deleka Syberia. Spiski, knowania - no i miłość, oczywiście. Hanna Cygler twierdzi bowiem, że pisze romanse. A ja upieram się, że nie romanse, lecz powieści obyczajowe. I teraz znowu okazało się, że to ja mam rację, bowiem "W cudzym domu" jest wielowątkową powieścią - jest tam i tło historyczne, świetnie zarysowane, i pogmatwane stosunki rodzinne, i wielkie namiętności.Jest spisek - lub, jak kto woli, plan spisku, jest zdrada, konspiracja, groźna Cytadela i, następnie, Syberia. Wszystkie wątki splatają się wreszcie w Warszawie, lecz wydaje się, że ta historia jeszcze się nie kończy. Ciąg dalszy sugeruje zresztą sama autorka - i oby tak było! Napisałam o tej książce tylko tyle, ile można - bez zdradzania akcji i wydarzeń, które następują lawinowo po sobie. Powiem jeszcze tylko tyle - gorąco polecam tę książkę. A kto nie czytał jeszcze Czasu zamkniętego i Pokonanych, niech zacznie lekturę tego cyklu właśnie od najnowszej książki Hanny Cygler. Czyta się świetnie, jednym tchem i z wielką przyjemnością. Jak wszystkie powieści tej autorki.