niedziela, 19 lutego 2012

Moja Eustaszyna


Chyba każdy autor tak ma. Pisze książkę, pisze, pisze, potem poprawia, dopisuje, wykreśla. Czyta ją ponownie i w trakcie czytania znowu wprowadza zmiany. Wreszcie - wysyła do Wydawnictwa. Wydawnictwo czyta, czyta, czyta... i bez względu na to, czy to czytanie trwa tydzień, miesiąc, czy dłużej, jest to najdłuższy okres w życiu autora. Nawet wtedy, gdy umowę na książkę już dawno podpisał..., jednak Wydawca tekst odrzucić może zawsze, bo "nie spełni jego oczekiwań". Zgnębiony oczekiwaniem autor (a może tak denerwują się tylko autorki?), z obgryzionymi paznokciami, otrzymuje wreszcie informację, że tekst przyjęty i zaczyna się cała proceduralna droga (redakcja, korekta, sprawdzanie tekstu, druga redakcja, skład, ponowne sprawdzanie tekstu), zakończona wybraniem okładki - co też jest stresogenne - ta?, a może jednak ta? (w końcu jednak inna). Potem jeszcze trailer, jakieś nagranie audio, krótki wywiad, prezentacja - co redakcja to obyczaj - i zapowiedź premiery.
Ta najważniejsza data.
Najważniejsza przy każdej książce.
Myślałam, że największym dla mnie przeżyciem będzie dla mnie dzień wydania mojej pierwszej książki. Oczywiście poleciałam w tym dniu do EMPiKu i oczywiście książki w EMPiKu nie było.
Hi,hi - bardzo śmieszne.
Ale nie dla mnie. Zaczęłam robić raban w redakcji i gdzie poinformowano mnie (z lekkim rozbawieniem), że EMPiK raczej rzadko dotrzymuje słowa i mam się nie martwić, książka będzie - jutro..., pojutrze...
Była, fakt.
Ale, wiecie co? Jakoś wcale nie przeżyłam spodziewanego uniesienia. Spojrzałam na stół (tak, "Sosnowe dziedzictwo" leżało na empikowych stołach) i pomyślałam: "o, jaka ładna okładka" - i dopiero wtedy dotarło do mnie, że to moja książka. Największe uniesienie przeżyłam w chwili, w któej jakaś osoba wzięła tę moją książkę do ręki, przekartkowała, spojrzała na ostatnią okładkę i ... poszła z książką do kasy. Poszłam za nią, nie dowierzając, że kupi. Kupiła!
Przy następnych książkach już nie latałam do EMPiKu, wierzyłam, że książki znajdą się tam - jak nie jutro, to pojutrze. Większe wrażenie robiły na mnie witryny księgarń, na których znajdowały się moje książki.
I znowu przede mną dzień premiery. To, że dopiero za miesiąc, nie jest ważne. Wydawca już przedstawia książkę na swoich stronach, więc lawina ruszyła.
Czwarta książka. Czy powinnam już okrzepnąć? Czekać spokojnie, wiedząc przecież, że zdobyłam jakąś tam rzeszę czytelników, więc może i ta książka się spodoba.
Ale denerwuję się i tak. Bo ta książka troszkę się różni od poprzednich. Może zainteresuje niewiele osób? Czy polubią moją bohaterkę? Ja lubię ją bardzo - ale nie uwierzylibyście mi przecież, gdybym napisała coś innego. Dobrze, napiszę coś innego. Nie lubię pani Eustaszyny.
Ja ją KOCHAM po prostu.
Trochę jest mną - bo nawet na imię nie ma tak, jak ma na imię. Jak ja.
Bo uwielbia Adama Małysza, całkiem jak ja.
Bo uwielbia Jarmark Dominikański, całkiem jak ja.
Poza tym jest przebojowa, energiczna, postępowa i nowatorska, jakby była o połowę młodsza - no, powiedzmy, prawie jak ja.
Dobrze, więcej nie napiszę, dużo i tak jest w zapowiedziach.
Trzymajcie tylko kciuki, bardzo proszę, żeby moja Eustaszyna spodobała się czytelnikom. I Was wszystkich serdecznie zapraszam do przeczytania tego mojego najmłodszego dziecka.

14 komentarzy:

izusr pisze...

Ja też mam nadzieję, że bohaterka się czytelnikom spodoba, tego Pani życzę, ale ja w innej sprawie. Po prostu parsknęłam śmiechem przy tym fragmencie o empiku i muszę się uzewnętrznić :D. Jak tak sobie wyobraziłam siebie w roli czytelnika, za którymś idzie jakaś szalona kobieta (przepraszam, to tylko moja wizja i raczej o pozytywnym oddźwięku ;D), patrzy mi się na ręce i z uśmiechem na twarzy idzie za mną do kasy, żeby zobaczyć jak tę książkę kupuję i niemal za tymi moimi plecami skacze z radości, to chyba zaczęłabym się bać, serio :)

Sosnowy blog pisze...

Hi,hi - bardzo się kamuflowałam, naprawdę. Jak taki indiański tropiciel - ba!, w końcu kilka takich książek się czytało. Stałam w pewnej odległości i udawałam, że patrzę w innym kierunku.
Skakałam dopiero, jak ta pani wyszła!

Dorota pisze...

O ja też oczami duszy widzę tę scenę w Empiku, piękne! No teraz to pewnie już by się tak nie udało całkiem incognito w tym Empiku wystąpić! Ja w każdym razie biorąc książkę do ręki będę się rozglądać na wszelki wypadek i jakby co, to od razu książka z autografem będzie!

Anonimowy pisze...

Jestem w trakcie lektury Pani najnowszej książki i nie mogę się oderwać.Wspaniała odskocznia od rzeczywistości, balsam i witamina na serduszko:) pozdrawiam.
PS Każda z Pani książek jest równie cudowna.
Pani wierna czytelniczka:)Kasia

Sosnowy blog pisze...

Mój Kochany Anonimowy, dziękuję za miłe słowa.
Zapraszam na moją stronę autorską, o tu:
https://www.facebook.com/pages/Maria-Ulatowska-autorka/239949829378824

I proszę..., może te miłe słowa tam mi wpiszesz, mój kochany Anonimowy?

Sosnowy blog pisze...

Mój Kochany Anonimowy, dziękuję za miłe słowa.
Zapraszam na moją stronę autorską, o tu:
https://www.facebook.com/pages/Maria-Ulatowska-autorka/239949829378824

I proszę..., może te miłe słowa tam mi wpiszesz, mój kochany Anonimowy?

Anonimowy pisze...

Ostatnie dwa dni nie nastawiły mnie optymistycznie do życia, zimno, przenikliwy wiatr i to wycie za oknem dobijające moją i tak pełzającą przy chodniku duszę. No i sięgnęłam po zasoby półkowe na tzw " czarną godzinę" Trafiłam na Eustaszynę i NIECH PANIĄ ZA TO BÓG BŁOGOSŁAWI a WENA NIE OPUSZCZA. I zaczęłam się uśmiechać. No i uśmiecham się do teraz. Ciągle. Bardzo bardzo bardzo dziekuję. Iza Salamon

Sosnowy blog pisze...

Kochana Izo!
Ciebie tez zapraszam do powtórzenia swoich słów na mojej stronie autorskiej - link jest wyżej.
I bardzo dziękuję z takie serdeczne słowa, jak miód na moje serce.

asymaka pisze...

Ja właśnie czytam wspomniana przez panią książkę i bawię się przy niej znakomicie, bardzo podoba mi się pani sposób pisania, a szczególnie szczerość, jaka bije z tego bloga, jest pani po prostu (a może w tych dziwnych czasach aż?) Człowiekiem. Z pani twórczością spotkałam się po raz pierwszy, ale jestem pewna, że sięgnę i po inne pani tytuły, pozdrawiam bardzo serdecznie!

Sosnowy blog pisze...

Naprawdę - piękny komplement, ten Człowiek przez duże C (trudno takim być, fakt). Dziękuję za miłe słowa i za ciepłą opinię o mojej Eustaszynie. Za kilka dni premiera nowej książki - będzie to "Kamienica przy Kruczej" - mam nadzieję, że się spodoba.

Sosnowy blog pisze...

Naprawdę - piękny komplement, ten Człowiek przez duże C (trudno takim być, fakt). Dziękuję za miłe słowa i za ciepłą opinię o mojej Eustaszynie. Za kilka dni premiera nowej książki - będzie to "Kamienica przy Kruczej" - mam nadzieję, że się spodoba.

asymaka pisze...

Na pewno przeczytam nową powieść, póki co dalej zaśmiewam się z Winią! Tylko ten Cezary coraz mniej mi się podoba, a wyglądał tak obiecująco!

Sosnowy blog pisze...

Tak to już jest z facetami..., ale nie martw się, ciocia Winia da mu popalić.

asymaka pisze...

oj, nie chciałabym mieć w niej wroga, hi, hi...