PO PROSTU PISZĘ, W PRZERWACH, W KTÓRYCH NIE CZYTAM. A CZYTAĆ MUSZĘ - TAK, JAK MUSZĘ ODDYCHAĆ. JESZCZE CAŁY CZAS KSIĄŻKA, TO DLA MNIE COŚ, CO MA OKŁADKĘ I PAPIEROWE KARTKI. COŚ, CO SZELEŚCI I PACHNIE FARBĄ DRUKARSKĄ. WIEM, ŻE ŚWIAT SIĘ ZMIENIA I OBOK kSIĄŻEK PAPIEROWYCH ISTNIEJĄ TEŻ INNE FORMY. ALE DLA MNIE TO TAKIE TROCHĘ INNE FORMY ŻYCIA.o ZIELONEGO KOLORU, Z CZUŁKAMI NA ŁEBKACH. MOŻE MIŁE I PRZYJAZNE, JEDNAK NA RAZIE ICH NIE OSWAJAM...
sobota, 26 maja 2012
W Bydgoszczy...
24 maja byłam na spotkaniu autorskim w Bydgoszczy, w Bibliotece im. Władysława Bełzy. Już kilka razy pisałam, że lubię takie spotkania, ale niektóre biblioteki są po prostu wyjątkowe. Taka jest biblioteka bydgoska.
Bowiem tam było jak w domu.
Bardzo sympatyczne panie bibliotekarki, świetna moderatorka, pani Lucyna Partyka (nie obraziła się nawet, jak przechrzciłam Ją na Justynkę. I świetna publiczność - czytelnicy z Dyskusyjnego Klubu Książki, ale nie tylko, czytelnicy niezrzeszeni byli także.
Proszę - Lucynka w całej okazałości:
Dyskusja rozwijała się żwawo, pewien pan nawet usiłował zwekslować rozmowę na tory zgoła mało literackie, ale się nie dałyśmy. Publiczności było sporo, podpisałam tak dużo książek, że aż mi ręka zdrętwiała. Jedna dedykacja była niezapomniana - bowiem pewna pani poprosiła o wpis dla mamy, Marii, na którą w domu mówią Rysia!!!
Zdjęcia ze spotkania będą - może nawet już w poniedziałek.
A na razie raz jeszcze fasada biblioteki:
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
Z przyjemnością wzięłabym udział w takim spotkaniu, gdyby Pani odwiedziła kiedyś moją bibliotekę.
Prześlij komentarz