poniedziałek, 31 grudnia 2012

Podsumowanie roku 2012

Zakładałam, że nie będę robić żadnych podsumowań. Ale moje założenia przeważnie ... sobie, a to, co robię ... sobie. Postanowiłam więc, że jednak podsumuję ten 2012 r., bowiem obfitował on w wyjatkowe spotkania kulturalne. Zaczęło się w maju, w którym to miesiącu tradycyjnie odbywają się Warszawskie Targi Książki. Cóż, nie zabrakło tam i mnie.
W kwietniu ukazała się moja czwarta książka, "Przypadki pani Eustaszyny", dlatego na tych Targach występuje ona w roli głównej. Ale w sprzedaży były wszystkie książki - i, ku mojej radości - wzystkie się sprzedawały. Warszawskie Targi Książki były w pierwszej dekadzie maja, w już w drugiej dekadzie spotkałyśmy się, w naszej Rzeczliterackiej grupie babskiej, w przepięknym mieście, w "przedpokoju" Bieszczad - w Sanoku. Władze Starostwa zaprosiły nas tam na "Noce kultury galicyjskiej", a nasz panel „Kobieta fatalna – Kobiety kochają, mordują i jeszcze o tym piszą, czyli mężczyźni fatalni też istnieją.”- spotkanie z autorkami powieści kryminalnych , obyczajowych, komediowych i o miłości: Magdalena Zimniak, Mariola Zaczyńska, Anna Fryczkowska, Lucyna Olejniczak, Beata Andrzejczuk, Maria Ulatowska, Joanna Jodełka, Manula Kalicka - spotkał się z bardzo dobrym przyjęciem.
Był nawet mini skandal w trakcie dyskusji, gdy jeden ze słuchaczy zarzucił nam, iż "uczymy zabijać" i ochrzcił nas agentkami polskiego wywiadu, czy jakoś tak (i było to naprawdę pejoratywne). W czerwcu spotkałyśmy się w cudownym Gdańsku. Na naszym panelu "Kobieta w literaturze - miłość i zbrodnia" i po panelu było tak wspaniale, że gdzieś mi się podziały wszystkie zdjęcia. Mam tylko takie wskazujące na ...
A zdjęcie zrobiono na Długiej, w tle trwał mecz, chyba grali Hiszpanie (wybaczcie, nie wiem, z kim) - i o atmosferze tych magicznych chwil chyba nie muszę nikomu opowiadać. Spotkanie zakończyło się w jednym z pubów, chóralnym odspiewaniem przez gwiazdy literatury polskiej, "We wre the champions" (karaoke oczywiście). W lipcu i sierpniu było nudno, a we wrześniu podpisywałam książki na Targach Katowickich.
Tu - panel, tytułu nie pamiętam, ale tytuł w sumie mało ważny, ważne, że publiczność dopisała i bawiliśmy się świetnie. Z tego pobytu w Katowicach pamietam jeszcze tylko, jak głodne (bardzo głodne!) biegałyśmy po katowickich ulicach, pragnąc coś zjeść. Już odpuściłyśmy sobie śląskie kluski z modrom kapustom - chciałysmy zjeść cokolwiek - i wszystkie knajpy były zamknięte! W końcu znalazłyśmy (prawie cudem) jakąś pierogarnię. No, tak, modrej kapusty nie mieli, niestety. W trzeciej dekadzie września miał miejsce I Festiwal Literatury Kobiecej w Siedlcach. Wydarzenie epokowe, mam nadzieję, że od tego roku będzie wydarzeniem cyklicznym.
I od tego wrzesnia 2012 - babstwo razem, jak napisała nasza przyjaciółka, Ania Fryczkowska, czyli PINK POWER (http://annafryczkowska.blox.pl/2012/09/Babstwo-razem-czyli-pink-power.html) - taki Festiwal co roku będzie jednoczył i porywał do boju polskie pisarki. W tym roku królowały: Danuta Noszczyńska i Magdalena Kawka. Tu szersza relacja, proszę: http://agnesscorpio.blogspot.com/2012/09/sowo-o-festiwalu-literatury-kobiecej-w.html W październiku znowu były Targi Książki - tym razem w Krakowie. Byłam tam, a jakże.
Przed tym wydarzeniem ukazała się moja piąta książka, "Kamienica przy Kruczej", dlatego tym razem to ona jest na pierwszym planie. Ale - znowu - podpisywałam wszystkie swoje książki, łącznie z pierwszymi "Sosnówkami". I w dwa tygodnie po powrocie z Krakowa, moje wydawnictwo zorganizowało - w ramach promocji najnowszej książki ich ulubionej autorki (no, mam nadzieję!) - wspaniałą wycieczkę po Warszawie, z przewodniczką-warsawianistką i krytyczką literacką, przyjacielem książki, jak sama o sobie lubi mówić. Tramwaj wyruszył z Placu Narutowicza, przejechał (obok Kruczej) przez most Poniatowskiego, znalazł się na Pradze i inną drogą wrócił na Kruczą, gdzie część oficjalna naszej wycieczki się zakończyła. Nieoficjalna trwała dalej, ale o tym juz nie w tym poście.
A tu stoję - jeszcze przed rozpoczęciem naszej tramwajowej wycieczki - z przemiłym panem Kazimierzem, który zainspirował mnie do napisania "Kamienicy przy Kruczej". Ale o nim pisałam w jednym ze starszych postów. I jeszcze jedno spotkanie - nasza babsko-autorska-rzeczliteracka wigilia, w Zalesiu Dolnym, w pięknej willi u naszej przyjaciółki, Manuli Kalickiej.
Oto jak było romantycznie, szkoda tylko, że nie mam zdjęcia, na którym byłybysmy wszystkie. i jeszcze chce tylko powiedzieć, że nas - tych, co to "babstwo razem" - jest trzynaście. I naprawdę jest to szczęśliwa trzynastka. I ten rok - 2013 - będzie nasz!

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Życzenia świąteczne.

Mili moi, kochani, serdeczzni! Już Wigilia, czas tak szybko leci, co roku. I co roku, obiecując sobie: "nie robię więcej tych świąt, nie będę się tak szarpać, po co?" - szarpiemy się i staramy coraz bardziej. Przy świątecznym stole czasami jest nas mniej, niż w ubiegłym roku - i wtedy nam smutno - a czasami przybywa ktoś nowy, całkiem malutki - i wszyscy się z tego cieszą. Ale bez względu na to, ilu nas przy tym świątecznym stole, siadając przy nim czujemy tę magię, czar i urok Wigilii i dni następnych. Nawet jak mamy do kogoś jakieś pretensje, to przecież nie dzisiaj, nie jutro i nie pojutrze. W Święta jesteśmy mili, przyjaźni i sympatyczni. A gdy już objedzeni jak tłuste okrągłe bąki wstajemy od stołu i powoli powracamy do swych domów i zajęć, często bywa tak, że cała ta nasza miłość, serdeczność i dobro... gdzieś się ulatnia. Więc w tym roku życzę wszystkim, moi kochani - sobie też - żeby te przyjazne i miłe uczucia nie ulotniły się po Świętach, lecz żeby towarzyszyły nam jak najdłużej.
Miłych Świąt, Kochani, po prostu - NAJMILSZYCH!

sobota, 8 grudnia 2012

Tutto bene? Ależ oczywiście - bardzo dobrze.

Zbierałam się do napisania paru zdań o tej książce i ciągle coś mi przeszkadzało. A tak naprawdę to zła na nią jestem - że się już skończyła. Ale najpierw ją pokażę - oto ona:
"Gęsta kryminalna intryga, półświatek ukraińskiej imigracji i smak włoskiej kuchni. Tandem kucharzy Kalicka-Zawadzki przyrządził smakowity kryminał, pełen nieoczekiwanych zwrotów akcji, napięcia, z zakończeniem, które zaskakuje, podobnie jak przepiórka w suflecie" - to urywek z internetowego opisu książki. Wklejam go, bo idealnie odzwierciedla istotę powieści. Treści książki nie będę opisywać - chcę też podkreślić, że ten mój wpis to nie recenzja. To moje bardzo osobiste odczucia po lekturze tej powieści. Tym bardziej osobiste, że znam obydwoje autorów. I, ponieważ Ich znam, z góry wiedziałam, że książka będzie świetna. Intrygująca, dobrze napisana, z wartką akcją, no - i jest kilka trupów, a jakże! Poza tym ten smak, zapach i urok włoskiej kuchni. Chcecie coś zobaczyć? Proszę bardzo:
Oto para autorów - od lewej: Zbigniew Zawadzki i Manula Kalicka. Ta trzecia (trzecia tylko na tym zdjęciu) to też znana pisarka, Lucyna Olejniczak. W cudownym domu Manuli, w Zalesiu Dolnym, Zbyszek przygotowuje właśnie swoje przepyszne danie - włoskie focaccio. Takie spotkania są tam często, bowiem autorzy (i ich goście) są wielkimi admiratorami włoskiej kuchni. Lekkiej, pysznej, aromatycznej, nęcącej wszystkie zmysły. I taka właśnie jest ta Ich książka, którą bardzo gorąco wszystkim polecam. "Wszystko powinno być tak proste, jak to tylko możliwe, ale nie prostsze" te słowa Einsteina stanowią motto powieści. Prawda, że proste?